Brakuje programistów – czyli jak zrobić problem i na nim zarobić.

Witam

Oto jak firmy informatyczne wykreowały problem, a teraz próbują sprzedać nam rozwiązanie za nasze pieniądze z podatków oraz za pieniądze z Unii. Ewentualnie będą chcieli sprzedać nam wiedzę za pieniądze, ale ryzyko czy zostaniemy zatrudnieni ponosi osoba kupująca szkolenie.

Wizja pierwsza.

Firmy zatrudniły zbyt małą liczbę programistów na samym początku projektu, w pewnym momencie, okazało się, że potrzeba ich więcej, by skończyć projekt (winę ponosi pazerna firma, która chciała przyoszczędzić na programistach lub obecni programiści domagają się podwyżek i nagle na gwałt poszukuje nowych). W międzyczasie niektóre technologie (jak np Silverlight) przestały być wspierane i rozwijane. Oczywiście osoby, które były zatrudnione dostawały pieniądze za to, że uczyły się danej technologii. Teraz szuka się kogoś, kto pracował w innej technologii i on ma umieć technologię, której uczył się programista pracujący, otrzymujący pensje lub oczekuje się, że taki programista wolny strzelec lub absolwent uczelni sam w domu nauczy się danej technologii i za pracę w domu, nie płatną oczywiście, będzie miał szansę dostać pracę za pensje niższą lub podobną do osoby, która programowała jakiś czas w danej firmie, bo przecież ta osoba, która się uczyła w domu nie ma doświadczenia komercyjnego (najlepiej – u Pana Henia nie ma doświadczenia, bo w innych firmach to źle programują – co poniekąd jest prawdą, ale prawdą jest też, że tym sposobem sporo się manipuluje). Do tego jeszcze trzeba zachęcić programistę do pracy w technologii niszowej, bo mało kto chce w takiej pracować, bo to dodatkowe ryzyko, że jak skończy się projekt, to nie będą mieli pracy – patrz programiści Cobol, z których ludzie się śmieją, że pracują w McDonnaldzie na szmacie.

Wizja druga.

Firmy zainwestowały w szkolenia w technologie, zapłaciły programiście za naukę, on nauczył się jej w stopniu eksperckim, a teraz szuka kogoś, kto umie na takim samym poziomie jak on daną technologię, jak nie może znaleźć ( a nie może, to dość logiczne – ja też mogę zadawać kierownikom pytania, na które oni nie potrafią odpowiedzieć ) to zwyczajnie ogłasza, że w Polsce nie ma programistów i firma zamiast oddelegować takiego eksperta do nauki młodego studenta, chce by on nauczył innego programistę za pieniądze tego programisty lub za nasze pieniądze z podatków. Jakoś nie zauważyłem gwarancji, że po szkoleniu u eksperta dostanę pracę w jego firmie. Zazwyczaj to ja ponoszę ryzyko jako osoba ucząca się. Czy po stażach w pracy dostaje się pracę? Nie. Dzieje się tak, gdyż zatrudnia się stażystę, potem następnego i tak do znudzenia. Tak samo będzie ze szkoleniami. Ludzie się nauczą, potem im się zaproponuje 3000 zł brutto, albo wcale, bo za mało się uczył ( i nie robił pompek – patrz dalej )

Wizja trzecia

Sprzedawcy marzeń czyli szkoleniowcy zawsze mogą Ci powiedzieć, że umiesz za mało (co poniekąd jest racją), masz za niskie kwalifikacje, że ciągle musisz się dokształcać i oczywiście im płacić. Każdy trener sztuk walki jak przegrasz może Ci powiedzieć – za mało trenowałeś, trzeba było robić więcej pompek, gdybyś zrobił jedną pompkę więcej to byś wygrał. Inne tego typu brednie są dość powszechne w świecie szkoleniowców. Najlepsze pytanie jakie zadają uczniowie, to czego się teraz uczyć. Odpowiem – myślenia! Robią nas w balona, więc warto uczyć się myślenia, by nie dać się oszukiwać cwaniakom pracodawcom.

Jak pisałem już wiele razy, firmy informatyczne (nie tylko one – banksterzy również robią to od lat) chcą swoje koszty przerzucić na Państwo, a na siebie zyski. Są roszczeniowi wobec Państwa. Jak im Państwo nie sypnie kasy, to nie będą zatrudniać – wielką łaskę robią. Apel do Państwa – dajcie pieniądze młodym, by zakładali własne firmy i wywalili to postkomunistyczne, roszczeniowe szambo z PL. Wpierajcie specjalistów wysokiej klasy, nie przeciętniaków.

Na uczelniach wyższych wiele podobnych sytuacji ma miejsce – profesorowie mówią Ci, że nic nie umiesz, najlepiej jak im dasz łapówkę, wtedy umiesz wszystko. Oczywiście łapówki są nielegalne, więc się idzie do kolegi wykładowcy i jemu się płaci za korepetycje. Wykładowcy kradną, firmy też teraz chcą. Każdy kradnie w Polsce! Skończymy jak Grecja.

W Grecji wymyślono gumowe oliwne drzewka. Gdy z powietrza robiono zdjęcia pól uprawnych, widać było drzewka oliwne, ale były z gumy. Rolnicy dzięki temu wyłudzili pieniądze z Unii na uprawy oliwy. Podobnie chcą wyrwać pieniądze szkoleniowcy w IT. Zrobili problem – nie ma kadry programistów i oni teraz będą ten problem rozwiązywać robiąc szkolenia za nasze pieniądze. Otóż ja już sporo wydałem na edukacje, wydane pieniądze nie zwracają mi się, w zasadzie uważam, że wyrzuciłem je w błoto (no chyba, że weźmiemy pod uwagę, że jestem pasjonatem i sporo projektów robię dla siebie, by zarabiały lub robię na zlecenia, jednak ekonomicznie wychodzę na tym kiepsko jak na ekologicznych domach inwestorzy), ale sprzedawcy marzeń, dalej powtarzają mi, że umiem za mało i jeszcze z moich podatków chcą pieniądze, by dalej szkolić. Gdy pytam w firmie, czego muszę się nauczyć, by zarabiać 6.000 zł skoro umiem za mało, konkretnej odpowiedzi nie dostaję. Traktują pracownika jak chomika w kółku. Biegniesz i nie możesz dogonić serka. Ale widzisz, że serek jest blisko. Jak już się nauczysz nowej technologii, to ups, przechodzimy na inną nową technologię, kto nie jest na czasie, ten nie może zarabiać 6.000zł tylko 4.000 zł (kierownik dostaje podwyżkę, bo cichaczem ustalił z zarządem, że będzie się uczył danej technologii i jak już się nauczy, to wdroży ją w firmie i on już będzie ją umiał i więcej zarabiał). Ups. Nauczysz się nowej, powinieneś zarabiać 7.000 zł a oni Ci łaskawie dadzą 5000 zł, a potem coś znów wymyślą, by Ci nie zapłacić, albo zrobią Ci zwolnienia grupowe, wyrzucą pod byle pretekstem itp. Ale w mediach będą pisali, że nie ma ludzi do pracy, nikt nic nie umie poza nimi itp. Sygnity już ogłosiło zwolnienia grupowe. Ciekawe czemu, przecież mają nowe kontrakty. Po Sygnity programiści pójdą do innej firmy i się okaże, że nie umieją technologii X Y i muszą zaczynać od nowa od 3.000 zł brutto. Jeśli chcesz zarobić i pracować zdalnie, to nie wolno, bo musisz pracować w ich mieście, musisz tam wynająć mieszkanie, pokój, musisz dać zarobić ze swojej marnej pensji inwestorowi w nieruchomości. W Warszawie nawet Masa – były mafiozo mówi, że mafia w nieruchomościach ostro działa. Oni muszą zarabiać, Ty masz pracować za co Ci dadzą. Kataryna się kręci. Wszyscy z ekipy mają zarobić, ale nie Ty robaczku, który nic nie znaczy, nie wkręcił się w towarzystwo itp. A propo towarzystwa. Znam osobę, która pracowała w TVN. Oczywiście ta osoba chwaliła się, że sporo wydawała na narkotyki imprezy itp. Czasem, żeby się wkręcić w dobrą pracę musisz sporo wydawać. Nie zdziwię się, jeśli musisz znać dobrego dilera i u niego kupować koks, żeby awansować. Dzieje się tak nie dlatego, że narkomani są lepsi i bardziej wydajni (chociaż to też jest prawda, że po amfie więcej się pracuje czy po kokainie, ale na krótką metę, gdyż potem zostaniesz warzywem), ale również dlatego, że taki diler może współpracować (lub znać się) z szefem danej firmy i dzięki temu Ty masz pracę i pensję, którą zostawisz całą u dilera. Ot mechanizm cwaniaków jak dać Ci pracę i na tym zarobić. Pół biedy, jeśli ćpasz, bo lubisz, gorzej jak musisz ćpać, żeby dostać pracę.

Czas z tym skończyć, bo to zaczyna być śmieszne. Grupy interesów tylko patrzą jak wyciągnąć od nas kasę. Każdy sposób jest dobry a to edukacja, a to kursy szkolenia a to lipne produkty, abonamenty na których masz zarabiać, a zarabia tylko jedna osoba. Owszem uważam, że MLM to uczciwy biznes, ale też nie każdy. To co jest aktualnie stworzone w Polsce, woła o pomstę do nieba. Nie ma co winić polityków tylko pracodawców cwaniaków (do tych uczciwych nic nie mam, ale tych coraz mniej – dzisiaj nie opłaca się już być uczciwym nawiasem).

Dlaczego piszę o tych przekrętach? Gdyż chcą znów z podatków kasę wyciągnąć dla siebie na konta. Nie podoba mi się to. Politycy powinni przestać ulegać cwaniakom, którym pieniądze muszą się zgadzać. Mi pracownikowi nie musi. Domagam się, by więcej pieniędzy było przeznaczane dla młodych po studiach, by otwierali swoje firmy tutaj, nie w Anglii. Ci młodzi gniewni mają energię, pomysły, zapał do pracy i to oni zbudują Polskę, ale niech budują ją też dla siebie, nie dla cwanego pracodawcy, po co mu kolejny Lexus?

Pozdrawiam

2 uwagi do wpisu “Brakuje programistów – czyli jak zrobić problem i na nim zarobić.

  1. Aktualnie czytam w ,,mediach” że potrzeba programistów i ogólnie informatyków. Pytam się kolegi programistę czy to prawda a on mi odpowiada, że programistów jest jak psów tylko jest deficyt na tych bardzo dobrych. To jak wreszcie to jest ?

    • Nie jest może jak psów, ale jest dość sporo. Faktem jest, że się szuka tych najlepszych, którzy są warci ponad 10.000zł – seniorów, najlepiej żeby zapłacić im 3.000 zł, a kursy programowania się sprzedaje po 5.000 zł i się opowiada, że po takim kursie 90% osób znajduje prace. Może i znajduje, ale chyba w McDonaldzie.
      Pozdrawiam

Dodaj komentarz